21 grudnia 2012

Pierogi!



      Dziś  typowo świąteczny post czyli pierogi! Być może trochę już późno na ten przepis, ale wybłaganie mamy o dokładną recepturę graniczyło z cudem. Na wszelkie pytanie dotyczące proporcji odpowiadała :"ja wszystko daję na oko!" Ale koniec końców ustaliłyśmy co, z czym i w jakiej ilości. Muszę ostrzec że przepis  na farsz jest dość nietypowy, w mojej rodzinie przekazywany z pokolenia na pokolenia, tak samo jak patent na piękne wianuszki wykańczające każdego pierożka. Z pozoru zaplatanie pierogów wydaje się żmudną pracą, mnie jednak bardzo to odpręża. Uwielbiam te chwile gdy razem z mamą i babcią siadamy do stołu i w takt muzyki Franka Sinatry kleimy pierogi, rozmawiając i podśpiewując. Magia świąt!

Czyż nie prezentuje się pięknie?

Farsz na pierogi:
(poziom trudności: trudny)
Składniki:
  • 2 kg kapusty kiszonej
  • 130 g suszonych grzybów (dwie spore garście)
  • 4-5 średniej wielkości cebuli
  • 1 serce wieprzowe parzone*
  • 1,5 płuca wieprzowe parzone*
  • olej, sól, pieprz, pieprz ziołowy
* To właśnie ta "nietypowość" tego przepisu. Jeśli nie uda się zdobyć parzonych (można zapytać w masarniach czy można to dostać) to należy surowe dokładnie obgotować.

Sposób wykonania:
Farsz najlepiej zrobić dzień wcześniej. Kapustę kiszoną gotujemy wraz z suszonymi grzybami, do czasu aż grzyby zmiękną (ok 40-50 min). Następnie zostawiamy do ostudzenia. Chłodną kapustę wraz z grzybami i mięsem przepuszczamy przez maszynkę do mięsa. Mieszamy dokładnie wszystkie składniki, próbując i ewentualnie zmieniając proporcje kapusty/grzybów/mięsa wg własnych upodobań. Farsz nie może być za kwaśny. Cebulę kroimy w drobną kostkę i przesmażamy do lekkiego zbrązowienia (ale nie przypalamy), następnie dodajemy do farszu. Solimy i pieprzymy do smaku. Na koniec dokładnie przysmażamy cały farsz na patelni lub w brytfannie na oleju przez kilkadziesiąt minut. Najlepiej zostawić go w chłodnym miejscu na noc, żeby smaki się przegryzły.


Ciasto na pierogi:
(poziom trudności: łatwy)
Składniki:
  • 1 kg mąki pszennej
  • 1-2 żółtka
  • ciepła woda
  • olej
Sposób wykonania:
Wysypujemy mąkę na stolnicę tworząc górkę, ręką robimy krater i wbijamy dwa żółtka. Podlewamy ciepłą wodą i olejem, zagniatamy ciasto. Musi być sprężyste i nie kleić się do rąk. Odstawiamy pod przykryciem na ok godzinę, ciasto powinno chwilę "odpocząć". Wstawiamy w dużym garnku wodę do gotowania pierogów, solimy ją gdyż nie dodawaliśmy soli do ciasta, dodajemy także trochę oleju do wody żeby pierogi się nie skleiły. Ciasto rozwałkowujemy dość cienko, wykrawamy szklanką kółka, nakładamy farsz i sklejamy. Nagrałam krótki filmik demonstrujący mój rodzinny sposób zaplatania pierogów. Mam nadzieję że się przyda. Pierogi wrzucamy do wrzącej wody i gotujemy aż nie wypłyną. Przydatny do gotowania pierogów jest metalowy koszyczek dopasowany do garnka.


Przepraszam za słabą jakość, ale myślę że najważniejsze widać :-)



14 grudnia 2012

Zupa krem z zielonego groszku i marchewki.


   Dziś moja wariacja na temat uniwersalnego i ponadczasowego połączenia zielonego groszku i marchewki. A że jest to połączenie idealne nie muszę chyba nikomu przypominać, przecież nawet Forest Gump powtarzał, że on i Jenny są jak "peas and carrots".
Przepis ten chodził mi po głowie od dawna. Zawsze bardzo smakowała mi zupa krem z zielonego groszku, jednak brakowało mi w niej pewnego przełamania, czegoś co sprawiło by, że danie będzie ciekawsze. Marchew idealnie dopełnia całość, tworząc piękną wizualnie i smakowo kompozycję.
Danie tak spodobało się mojej mamie, że musiałam je gotować dwa dni pod rząd!


Zupa krem z zielonego groszku i marchewki
(poziom trudności: średni, dla 4 osób)
Składniki:
Część z groszku:
  • 1 opakowanie mrożonego zielonego groszku (ok 400 g)
  • pół cebuli
  • 2 ząbki czosnku
  • pół korzenia pietruszki
  • kawałek zielonej części pora (mniej więcej 10 cm)
  • 100 ml śmietanki 18%
  • 1,5-2 łyżki posiekanego koperku
  • sól, pieprz, liść laurowy, gałka muszkatołowa, suszona bazylia.
  • oliwa z oliwek

Część z marchewki:

  • 400g marchewki  (ok 4-5 marchewek)
  • pół cebuli
  • 2 ząbki czosnku
  • pół korzenia pietruszki
  • 100 ml śmietanki 18%
  • sól, pieprz, liść laurowy, gałka muszkatołowa, papryka mielona, sok z cytryny.
  • oliwa z oliwek
Sposób przygotowania:

     Każdą z części wykonujemy równolegle w dwóch oddzielnych garnkach. Cebulę kroimy w drobną kostkę, wrzucamy pół do jednego rondelka, pół do drugiego, następnie należy ją zeszklić na odrobinie oliwy. Dodajemy pokrojony drobno czosnek, chwilę razem smażymy i dodajemy do jednego garnka mrożony groszek do drugiego pokrojoną w plasterki marchew. Do każdego garnka dodajemy po liściu laurowym, po połowie pietruszki, solimy i zalewamy wodą, tak aby przykrywała ona jedynie warzywa.  Do groszku dodajemy pokrojonego pora. Gotujemy warzywa do miękkości. Studzimy lekko i miksujemy blenderem na gładką masę, dolewając stopniowo śmietankę. Przyprawiamy do smaku pieprzem, solą  i gałką muszkatołową. Do części zielonej dodajemy drobno posiekany koperek oraz sporą szczyptę suszonej bazylii. Do części pomarańczowej dodajemy zmieloną paprykę oraz sok z cytryny. 


Danie podajemy nalewając na zmianę po chochli części zielonej i części pomarańczowej. Należy to robić ostrożnie, żeby nie pomieszać warstw, tak aby ładnie się układały. Można delikatnie potrząsnąć talerzem nalewając każdą z warstw, wtedy łatwiej się rozchodzą. Ważne jest żeby konsystencja każdej z części była zbliżona. Na koniec przejeżdżamy nożem po powierzchni zupy, aby utworzyć coś na kształt gwiazdy. Polecam podawać z grzankami.  Smacznego!


17 listopada 2012

Bakłażan nadziewany fasolką szparagową i ryżem.


      Sobota wieczór, muzyka głośno otacza mnie swoimi dźwiękami. Nikogo nie ma w mieszkaniu, więc mogę bez skrępowania podśpiewywać wraz z Frankiem Sinatrą "I've got you under my skin". Otulona kołdrą popijając herbatę z imbirem zabrałam się za pisanie nowego posta.
Często gdy mówię ludziom, że prowadzę bloga kulinarnego, przyznają mi się, że też kochają gotować, jednak nie mają dla kogo, a dla jednej osoby im się po prostu nie chce . A przecież gotowanie dla samej siebie ma tyle zalet! Dla mnie to najlepsza szansa na wymyślanie nowych przepisów, bo nawet jeśli coś się nie uda, to tylko ja muszę to jeść i nikt nie zasmakuje mojej kulinarnej porażki (oczywiście hipotetycznie, bo mi zawsze wszystko wychodzi znakomicie :P).  Kolejną zaletą jest to, że nikt nie stoi nad Tobą i nie marudzi "Czemu dajesz cebulę?! ja nie lubię cebuli!" albo "Znowu bez mięsa?". Nie musisz się martwić o czyjeś alergie, diety czy inne preferencje kulinarne, robisz tylko to co TY chcesz i to jest piękne.
A co do minusów? Cóż nikt nie powie Ci "to najlepsza rzecz jaką w życiu jadłem", no i otwieranie jednej butelki wina na samotną kolację zahacza lekko o alkoholizm...



Dzisiejszy przepis jest idealny właśnie na samotną kolację, która wbrew pozorom nie musi być kanapką z pasztetem lub zupką chińską.

Bakłażan nadziewany fasolką szparagową i ryżem
(poziom trudności: średni, dla 1 osoby)


Składniki:


  • 1 bakłażan
  • 100 g ryżu (jeden woreczek)
  • 200 g fasolki szparagowej
  • 2 ząbki czosnku
  • ser do posypania na wierzchu
  • 2 łyżki oliwy z oliwek
  • sól, pieprz, gałka muszkatołowa
  • ewentualnie 300 ml bulionu

Sposób przygotowania:

W lekko osolone wodzie gotujemy ryż na sypko, jeśli ugotujemy go na bulionie będzie smaczniejszy.
W międzyczasie musimy przekroić bakłażana na pół i wydrążyć wnętrze. Powstałe łódeczki lekko solimy aby po kilku minutach przetrzeć je ręcznikiem papierowym, dzięki temu pozbędziemy się goryczki. Następnie wkładamy je na jakieś 10 min do rozgrzanego do 200 C piekarnika. Fasolkę szparagową kroimy na 2 cm kawałki, czosnek drobno siekamy. Na patelnie wlewamy oliwę, wrzucamy czosnek, chwilę później fasolkę szparagową. Przesmażamy razem 2-3 minuty i następnie zalewamy szklanką wody, solimy i gotujemy tak długo aby fasolka zmiękła, a woda wyparowała. Dorzucamy pokrojone w kostkę wnętrze bakłażana, smażymy aż bakłażan zacznie się lekko rozpadać, dodajemy ryż, mieszamy wszystko razem, doprawiamy solą, pieprzem i gałką muszkatołową. Wypełniamy łódeczki z bakłażana sypiąc na wierzchu odrobiną startego sera, wkładamy do piekarnika na 10-15 min.
Smacznego!








5 listopada 2012

Szpinak!

       
         Szpinak. Koszmar z przedszkolnych stołówek, magiczna roślina czyniąca Popeye'a niezwykle silnym i dziwnie nadpobudliwym (można by pomyśleć, że miał też trochę innych liści w tych puszkach) oraz mitycznie wręcz bogaty w żelazo składnik odżywczy. Więc jak to jest z tym szpinakiem?
Pewnie wiele z nas słyszało anegdotę o źle postawionym przecinku podczas badań zawartości żelaza w szpinaku, przeszukując jednak sieć w tym temacie nie znalazłam żadnych rzetelnych informacji świadczących o wiarygodności tej plotki. Żelazo jest, ale nie w tak pokaźnych ilościach jak głoszą mity. Jeśli chcemy uzupełnić braki tego pierwiastka w diecie polecam warzywa strączkowe lub czerwone mięso.
Liście szpinaku są za to bogate w potas, magnez, przeciwutleniacze, witaminę C, K (ważny czynnik przy krzepnięciu krwii) witaminy z grupy B oraz luteinę i kwas foliowy.
      Więc podsumowując warto go jeść!
Warzywo to ma chyba tyle samo wielbicieli co zaciekłych wrogów. Osobiście należę do tej pierwszej grupy i sukcesywnie przeciągam wrogów na swoją stronę. Bo przecież łatwo jest wymazać to niemiłe wspomnienie z dzieciństwa o rozgotowanej, zielonej papce przynosząc na talerzu dobrze doprawiony, aromatyczny szpinak z łososiem lub miskę pysznego makaronu, ach!

Dzisiejszy post będzie bardzo uniwersalny. Początkowo miałam zamiar dodać przepis na makaron ze szpinakiem, ale stwierdziłam, że tak przyrządzony szpinak używam przecież do wielu innych potraw!

Idealny szpinak:
(poziom trudności: łatwy) 
  • Opakowanie mrożonego szpinaku* czyli ok 450-500g
  • 1 cebula
  • 3-6 ząbków czosnku (ja lubię dodać sporo czosnku)
  • 1 łyżka masła
  • 250 ml śmietanki 18% 
  • kilka plasterków sera żółtego (ja zazwyczaj dodaję resztki sera, jaki aktualnie mam w lodówce, może być np. gouda)
  • sól, pieprz, gałka muszkatołowa
  • spora szczypta suszonej bazylii
  • 1/3 szkl. łuskanego słonecznika**
  • 1 kostka rosołowa (wiem, że to lekkie oszukiwanie i staram się nie dawać tego specyfiku, gdy nie muszę, ale to zależy głównie od tego, jaki szpinak nam się trafi. Czasami niezależnie od firmy zdarza się, że szpinak jest bardzo mdły i trzeba go naprawdę mocno doprawić żeby uzyskał odpowiedni smak)
Sposób przygotowania:
Słonecznik wrzucamy na suchą patelnię, prażymy do zbrązowienia i odkładamy do miseczki. Należy uważać, gdyż słonecznik szybko się przypala i jest niesmaczny. Cebulę kroimy w drobną kostkę, wrzucamy na patelnie z masłem i smażymy do zeszklenia się cebuli. Czosnek kroimy w bardzo drobne kawałki i 3/4 dodajemy do cebuli chwile razem smażymy po czym dodajemy mrożony szpinak. Podsmażamy chwilę razem i następnie stopniowo wlewamy śmietankę. Gdy szpinak się całkowicie rozmrozi doprawiamy kostką rosołową, solą, pieprzem, gałką muszkatołową, resztą czosnku oraz suszoną bazylią. Dodajemy na koniec plasterki sera, żeby zagęściły nieco sos oraz uprażony słonecznik. Taka porcja starcza na jedno opakowanie (500g) makaronu.
Smacznego!

Wskazówki:
*Rodzaj szpinaku najlepiej dodawać w zależności od późniejszego użycia. Gdy chcemy go podać z makaronem np penne, świderki lub z tortellini najlepiej jest użyć szpinaku rozdrobnionego, gdyż łatwiej otoczy i "przylepi" się do makaronu. Gdy chcemy podać taki szpinak w zapiekance, zapiec z łososiem bądź nadziewać nim udka kurczaka lepiej wybrać szpinak w liściach. Dodajemy wtedy również mniej śmietanki aby konsystencja była bardziej zwięzła. 
*Można również użyć szpinaku świeżego. Jednak poziom trudności jest wtedy znacznie większy a proces wykonania bardzo się wydłuża. Ale myślę, że warto. Przede wszystkim należy taki szpinak przebrać, oderwać twarde łodygi i przepłukać kilkakrotnie w dużej misce pełnej zimnej wody aby pozbyć się drobinek piasku. To najbardziej czasochłonne czynności, przygotowane liście wystarczy porwać palcami na mniejsze części i stopniowo dodawać do podsmażonej cebuli z czosnkiem, postępując dalej jak ze szpinakiem mrożonym. Świeży szpinak kilkakrotnie zmniejsza swoją objętość, więc nic dziwnego, że z całej torby liści wychodzi niecała patelnia sosu. 
**Prażony słonecznik nadaje bardzo przyjemną fakturę sosowi gdy podajemy szpinak z makaronem. Potrawa jest wtedy bardziej sycąca, a chrupkość słonecznika przełamuje nudną konsystencję szpinaku. Dodatek słonecznika nie jest potrzebny w innych potrawach z szpinakiem.
**Zamiast słonecznika możemy również dodać orzeszki ziemne lub orzeszki pinii.
  
           Uff to tyle na temat szpinaku, pewnie jeszcze wrócę do tego tematu kiedyś, gdyż jestem zapalonym szpinakożercą!
(Aby przyrządzić takiego łososia wystarczy na folii aluminiowej wyłożyć porcję szpinaku, położyć doprawionego solą i pieprzem łososia, na wierzch położyć odrobinę masła, zawinąć w folię i piec w 200C przez ok 20 min, podawać z plasterkiem cytryny)



8 października 2012

Zapiekanka z brokułem i szynką w sosie serowym.

         
         No i stało się! Jesień zagościła na dobre w moim sercu. Jesienne piosenki w głośniku, za oknem klon pięknie przyozdobił się żółcią i czerwienia, wciąż przegrywam nierówną walkę z zwyczajową chandrą, a posta piszę dziś zza sterty chusteczek, popijając herbatę z imbirem i miodem.
Na szczęście weekend w rodzinnym gronie, nalewka z czarnego bzu przy rozpalonym kominku oraz najlepszy na świecie rosół ugotowany przez mojego tatę podreperował zarówno mój nastrój jak i zdrowie. A jakie są wasze sposoby na jesienne przeziębienia i chandrę?

           Dzisiejszy przepis jest jednym z ulubionych mojej rodzinki. Zawsze jestem zmuszona go przygotować, gdy wracam do domu. Nie ważne ile zrobię, zawsze będzie za mało, bardzo szybko znika z talerzy.


Zapiekanka z brokułem i szynką w sosie serowym:
(poziom trudności: średni, przepis na 5 osób)
Składniki:
  • 1 średniej wielkości brokuł
  • ok. 200* g szynki parzonej lub konserwowej (byle nie wędzona!)
  • 500 g makaronu farfalle (może być też penne)
  • 1 cebula
  • 4-5 ząbków czosnku
  • 300 ml śmietanki 18% 
  • ok. 150* g sera żółtego (może być gouda)
  • spora garść słonecznika łuskanego
  • sól, pieprz, gałka muszkatołowa, bazylia suszona
  • masło do smażenia i wysmarowania formy
Sposób przygotowania:
Makaron gotujemy w osolonej wodzie tak, aby był lekko twardy, gdyż dojdzie jeszcze później w piekarniku. Brokuła dzielimy na różyczki i blanszujemy, pestki słonecznika prażymy na suchej patelni. Szynkę kroimy w kostkę. Formę smarujemy masłem i na dno kładziemy kilka cienkich plasterków czosnku (jeden ząbek). Do formy wrzucamy makaron, szynkę, brokuła i mieszamy. Forma musi być dość duża, żeby pomieścić wszystkie składniki. Następnie przygotowujemy sos. Cebulę kroimy w drobną kostkę i wrzucamy na patelnie z masłem. Cebula musi się zeszklić, nie może się przypalić. Do cebuli dodajemy drobno posiekany lub zmiażdżony czosnek, chwilkę razem smażymy i zalewamy stopniowo śmietanką. Zmniejszamy ogień, doprawiamy sos solą, pieprzem gałką muszkatołową, bazylią. Dodajemy 1/3 startego sera, gdy ser się rozpuści i zagęści sos, zdejmujemy z ognia. Sos wylewamy na wierzch zapiekanki, przykrywamy resztą startego sera i posypujemy na wierzchu słonecznikiem. Zapiekamy w piekarniku w temp. 200 C ok 15-20 minut.
Smacznego!


PS: Pierwszy raz w historii tego bloga pojawił się przepis niewegetariański! 
*Ilość składników podaję zazwyczaj w przybliżeniu, można śmiało kombinować z proporcjami. Sama zazwyczaj gotuję "na oko". Z pozdrowieniami dla T., który śmiał się ze mnie ze słowami  "Co z Ciebie za blogerka bez wagi kuchennej" :) 

22 września 2012

Tagliatelle z kurkami


      Jesień. Liście powoli tracą swój kolor, wieczorami chłód bezlitośnie oziębia dłonie i nosy, w powietrzu czuć ten specyficzny, przyjemny zapach. Trochę jak mieszanka liści, dymu i czegoś jeszcze,czegoś czego nie jestem w stanie sprecyzować. Zmrok zapada coraz szybciej i najchętniej nie wychodziłabym spod koca, z kubkiem herbaty w dłoniach nadrabiając zaległości filmowe i książkowe.
Lubię pierwsze tygodnie jesieni, gdy zwyczajowa chandra jeszcze nie daje o sobie znać. Nie jest też jeszcze tak zimno, więc można wybrać się z wiernym przyjacielem zenitem na spacer w poszukiwaniu resztek słońca.
A póki nie przyjdą przymrozki, można wybrać się do lasu na grzyby!
No i o tym dzisiejszy post.
 Jak widać w roli głównej dziś pieprznik jadalny, znany bardziej jako kurka. To chyba moje ulubione grzyby,  stoją na podium z borowikiem.
Kilka wskazówek dotyczących zbierania kurek.:

  • Kurka jak wygląda widać na załączonych obrazkach, jeżeli nie jesteśmy pewni czy grzyb, który zbieramy jest jadalny, nie ryzykujemy! Warto spytać się zawsze kogoś bardziej doświadczonego, odwiedzić nawet leśniczego, myślę że bez problemu przejrzy nasze zdobycze i powie jeśli zauważy coś niepokojącego.
  • Kurki lubią rosnąć w stadach. Jeżeli znaleźliśmy jedną, bardzo prawdopodobne że w pobliżu rośnie również kilka innych.
  • Warto zapamiętać, w którym miejscu znaleźliśmy grzyby, możemy przyjść tydzień później po nową partię.
  • Kurki lubią się chować! Często rosną pod mchem i trzeba być bardzo uważnym, żeby nie ich nie przeoczyć.
  • Grzyby najłatwiej oczyścić pędzelkiem. Zawsze miałam z tym problem, pędzel o miękkim włosiu znacznie ułatwia sprawę.
  • Grzybów nie podajemy dzieciom! Nie posiadają one dużej ilości wartości odżywczych i są ciężkostrawne.

 Tagliatelle z kurkami:

(poziom trudności: łatwy, przepis dla 3-4 osób)

Składniki:

  • ok 600g kurek (oczyszczonych i przepłukanych)
  • 1 średniej wielkości cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • 400 ml śmietany 18 % ( ok 2 szklanki)
  • 2 łyżki masła
  • sól, pieprz, gałka muszkatołowa
  • opakowanie makaronu Tagliatelle 
  • +ewentualnie parmezan do posypania

 Sposób wykonania:

Mniejsze kurki zostawiamy w całości, większe kroimy na mniejsze kawałki. Wstawiamy wodę na makaron, gdyż sos zabiera bardzo mało czasu na wykonanie. Na patelni rozgrzewamy masło i wrzucamy kurki, w międzyczasie kroimy w kostkę cebulę. Aby kurki nie były twarde, możemy podlać je ok połową szklanki wody i zostawić do odparowania, następnie dodać pokrojoną cebulę i lekko przesmażyć do zrumienienia. Pod koniec smażenia dodajemy zmiażdżony czosnek i dokładnie mieszamy. Zalewamy wszystko stopniowo śmietaną, doprawiamy do smaku solą, pieprzem (sporo!) oraz gałką muszkatołową i gotujemy na małym ogniu aż sos zgęstnieje. Do  gotowego sosu wrzucamy odcedzony makaron i dokładnie mieszamy. Podajemy posypany parmezanem i świeżym pieprzem.
Smacznego!



1 sierpnia 2012

Zupa krem z cukinii i pomidorów


Latem staram się korzystać z świeżych warzyw i owoców do oporu, więc tak jak w czerwcu moim głównym składnikiem pokarmowym były szparagi i truskawki, tak teraz żywię się głównie cukinią, pomidorami, śliwkami, malinami, ogórkami.....itp, itd. Nigdy nie jestem w stanie określić mojego ulubionego warzywa, najchętniej zamieszkałabym w warzywniaku, ale to chyba wie każdy kto choć raz tam ze mną był.
Dzisiejszy przepis jest idealny na takie upalne dni jak teraz. Prosta, lekka i jak mawia mój tato "babska" zupa, ulubiona mojej mamy. Na przepis wpadłam w zeszłym roku gdy moje ogrodowe krzaczki cukinii zasypywały nas plonami i nie wiedziałam co z nimi począć. A moje kuchenne powiedzenie brzmi: "jak nie wiesz co zrobić zrób makaron lub zupę krem"- zawsze się sprawdza!




Zupa krem z cukinii i pomidorów
(poziom trudności: średni, przepis na ok 5 osób)
Składniki:
  • 1 dorodna cukinia (lub 2-3 mniejsze)
  • 2 marchewki
  • 1 korzeń pietruszki
  • kawałek selera
  • 1 spora cebula
  • 3-4 ząbki czosnku
  • 1 puszka pomidorów lub 4 świeże sparzone,obrane ze skórki i pokrojone w kostkę
  • 4 łyżki koncentratu pomidorowego
  • natka selera, gałązka lubczyku, zielona część pora
  • 3 ziarna ziela angielskiego
  • 1 liść laurowy
  • 1,5 łyżeczki słodkiej papryki mielonej
  • bazylia, oregano, sól, pieprz
  • oliwa z oliwek
  • +kwaśna śmietana lub jogurt naturalny oraz natka pietruszki do podania
Sposób wykonania:
Cukinię obrać, pokroić w kostkę,wrzucić do garnka, zalać do połowy wodą i gotować wraz z zielem angielskim, liściem laurowym i niecałą łyżką soli na małym ogniu. W międzyczasie obrać marchewkę, seler i pietruszkę i zetrzeć na tarce o dużych oczkach. Cebulę pokroić w kostkę i zeszklić na oliwie, następnie dodać do tego drobno pokrojone ząbki czosnku oraz starte warzywa. Lekko przesmażyć i wrzucić do garnka z cukinią. Natkę selera, lubczyk i por drobno pokroić i wrzucić do garnka wraz z pomidorami gdy cukinia zmięknie. Gotować na małym ogniu jeszcze ok 8 minut. Następnie zdjąć z ognia, lekko przestudzić, wyjąć ziarna ziela angielskiego i liść laurowy. Dodać koncentrat i następnie zmiksować blenderem. Doprawić solą, pieprzem, słodką papryką, bazylią i oregano.
Podawać z kleksem kwaśnej śmietany i posiekaną natką pietruszki.

Wskazówki:
  1. Jeśli używasz młodych cukinii, nie musisz ich obierać, skórka jest miękka z łatwością się zmiksuje.
  2. Jeśli wolisz gęstszą, bardziej pożywną zupę, możesz dodać 1-2 ziemniaki pokrojone w kostkę (na początku gotowania).
  3. Ja lubię gdy zupa jest ostrzejsza, bardziej czosnkowa, więc przed zmieleniem dodaję jeszcze jeden ząbek czosnku, przeciśnięty przez praskę.
Smacznego!


Ps: Zupa całkowicie wegetariańska:)

15 lipca 2012

Muffiny czekoladowe

Dzisiejszy post ułatwi życie wielu osobom, przede wszystkim mi, bo zamiast po raz setny zapisywać komuś na kartce/smsem/na fejsie przepis po prostu podeślę link. W swojej bazie przepisów na słodkości nie znajdę chyba prostszego i szybszego. W sam raz gdy nachodzi nas ochota na mało co nie co, a nie chce nam się wychodzić z domu, bo np. pada deszcz (piękne polskie lato). Sprawdza się także gdy niespodziewanie zjawiają się goście, a trzeba ich czymś poczęstować (no chyba, że mieszkacie w akademiku to jesteście zwolnieni z tego obowiązku, sukcesem będzie znalezienie czystego kubka na kawę, co nie A?). Wykonanie tych muffinek zajmuje wraz z pieczeniem jakieś 35 min, przy czym 5 min to mieszanie składników. Gorzej ze sprzątaniem.
Muffiny z tego przepisu piekę już od tylu lat, że nawet nie wiem, skąd pierwotnie wzięłam na nie przepis.



Muffiny czekoladowe:
(poziom trudności: banalnie prosty, przepis na 12 sztuk)

Składniki suche:
  • 2 szkl. mąki pszennej
  • 1 szkl. ciemnego kakao
  • 1 szkl. cukru
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
Składniki mokre:
  • 2 jajka
  • 1 szkl. oleju
  • 1 szkl. ciepłej wody (ale nie gorącej, bo jajka się zetną)
+ dużo czekolady pokrojonej w kostkę (od koloru do wyboru, ja lubię dodać trochę białej i ciemnej), można dodać też np łyżkę kawy rozpuszczalnej do suchych składników, lub szczyptę cynamonu dla aromatu, często też dodaję pokrojonego w kostkę banana. Ciekawie smakowało również dodanie do muffinek zamiast czekolady pokrojonego ptasiego mleczka.

Sposób wykonania:
Suche składniki i czekoladę mieszamy w jednej misce, mokre składniki mieszamy w drugiej. Łączymy całość i mieszamy do połączenia składników (nie za dokładnie, mają być grudki). Nakładamy do formy wyłożonej papilotkami* i wstawiamy do piekarnika na 20-30 min, w zależności od wielkości muffin, sprawdzamy patyczkiem czy się upiekły.
Najlepsze są podawane na ciepło z szklanką mleka.
Smacznego!

*Zachęcam do kupienia własnej formy na muffiny, teraz są już łatwo dostępne wszędzie. Jeżeli jednak nie posiadacie takiej, możecie użyć zamiast jednej papilotki dwóch lub trzech naraz, żeby była bardziej sztywna i ciasto nie rozlewało się na boki. Kilka lat temu słyszałam że kiedyś ktoś zamiast formy użył metalowych foremek po pasztecie koguciku, aczkolwiek sama nigdy tego nie próbowałam. :D

Zdarzyło mi się wykonać dla kolegi bezglutenową wersję tych muffinek, może komuś przyda się również taki przepis:
Czekoladowe muffiny bez glutenu
(poziom trudności: banalnie prosty, przepis na 12 sztuk)
Składniki suche:
  • 1,5 szkl. mąki gryczanej*
  • 1 szkl. ciemnego kakao
  • 1 szkl. cukru
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
Składniki mokre:
  • 2 jajka
  • 1 szkl. oleju
  • 1 szkl. ciepłej wody
*Mąkę gryczaną uzyskamy mieląc w elektrycznym młynku zwykłą kaszę gryczaną, która nie zawiera glutenu, a dodatkowo zawiera sporo łatwo-przyswajalnego białka i składników mineralnych. Warto więc przygotować taką wersję, nawet gdy nie ma się uczulenia na gluten.
Mąka gryczana jest dość "sucha", dlatego dodajemy jej trochę mniej niż zwykłej.
Wykonując ten przepis dla osób uczulonych, należy również zwrócić uwagę, czy kakao i czekolada którą używamy jest wolna od glutenu.

7 czerwca 2012

Kilka słów o szparagach.


. W związku z tym, że sezon na szparagi powoli dobiega końca, pragnę nacieszyć się do bólu (brzucha) ich obecnością na moim stole. Panowie sprzedawcy na rynku Bernardyńskim już mnie chyba rozpoznają, bo co kilka dni uzupełniam zapasy tego wspaniałego warzywa.
. O szparagach można pisać dużo, o tym że zawierają sporo witamin min.: K, B, B6, C itd, są źródłem kwasu foliowego, soli mineralnych, potasu, sodu i przeciwutleniaczy, oraz dobrze wpływają na trawienie. Podobno uważane są za afrodyzjak, czego osobiście nie potwierdzam, chociaż być może ta opinia przylgnęła do nich z powodu ich szczególnej aparycji...ekhm.
A i oczywiście są niskokaloryczne co zachęci pewnie osoby na diecie (chociaż ja nie mogę odmówić sobie szparagów z masłem, co już tak niskokaloryczne pewnie nie jest).

. Na naszych straganach spotykamy się z szparagami zielonymi oraz białymi.
Moja pierwsza styczność z tym warzywem zaczęła się od szparagów białych i przez długi czas jedynym sposobem ich podania były gotowanie w wodzie z dodatkiem soli, odrobiny cukru oraz octu, podawana polane masłem, ewentualnie bułką tartą przypieczoną na maśle. Oczywiście przed ugotowaniem trzeba je dokładnie obrać z łykowatej "skórki". Jest to najprostszy sposób ich podania, a przy tym bardzo smaczny!
W szparagach zielonych zakochałam się po przeprowadzce do Poznania, bo w moim małym miasteczku niestety ciężko jest je dostać (chociaż, może już się to zmieniło). Proces przygotowania zielonych szparagów jest banalnie prosty, nie trzeba ich obierać jedynie
odłamać/odciąć zdrewniałe końcówki i umyć.
Można je ugotować podobnie jak szparagi białe z dodatkiem soli, cukru i octu, ale czas gotowania jest znacznie krótszy (ok 5 min, tak żeby były nadal jędrne i chrupiące, osobiście co chwilę podjadam z garnka sprawdzając czy są dobre), jeśli podajemy je do sałatek itp, to zaraz po ugotowaniu wrzucamy je do lodowatej wody, żeby zachowały swój piękny kolor.
Szparagi zielone można też usmażyć na oliwie (z dodatkiem masła), oprószyć solą i pieprzem. Grubsze szparagi przecinamy wtedy wzdłuż na pół.
I mój osobisty faworyt, szparagi pieczone w piekarniku też oprószone solą i pieprzem. Pieczemy je ok 12 min w 180 C, pod koniec pieczenia możemy dodać
trochę masła (znowu to masło!)
Takie szparagi są świetnym dodatkiem do obiadu.


Mój idealny obiad (dla jednej osoby):
(poziom trudności: łatwe)
  • pół pęczka zielonych szparagów (chociaż, ja jestem w stanie zjeść cały na raz)
  • 5 średniej wielkości młodych ziemniaków
  • 1-2 jajka
  • 4-5 ząbków czosnku
  • 1 cebula
  • sól, pieprz, (gałka muszkatołowa, rozmaryn co kto lubi do pieczonych ziemniaków)
  • oliwa z oliwek, masło(!)
. Ziemniaki dokładnie wyszorować, nie obierając pokroić w plasterki i wrzucić na posmarowaną oliwą blaszkę, oprószyć pieprzem i przyprawami (ja lubię właśnie odrobinę gałki muszkatołowej lub rozmarynu). Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 200 C, po pięciu minutach dodajemy dość grubo pokrojoną w półplasterki cebulę i nieobrane ząbki czosnku. Pieczemy ok 30-40 min, aż się delikatnie przypieką. Ziemniaki solimy dopiero po upieczeniu. Sposób podania szparagów wg uznania i tego co napisałam wcześniej. Jeżeli chcemy je podać pieczone to wrzucamy je na ziemniaki 12 min przed końcem pieczenia.
Wszystko razem podajemy z sadzonym jajkiem (ja lubię posypać je jeszcze koperkiem lub szczypiorkiem)
I idealny obiad gotowy:D
Jak ktoś nie jest przekonany do bezmięsnych potraw może podać do tego upieczonego w foli łososia z koprem, solą i pieprzem ... hmm no i łyżką masła (dietetycy mnie zabiją)

Tak mogłabym się żywić cały sezon szparagowy...

. Żeby nie było zbyt monotonnie teraz podam przepis, przez który w ogóle zaczęłam pisać ten post (ah poniósł mnie szparagowy szał), czyli:

Zupa krem z białych szparagów:
(poziom trudności: łatwe, dla 2 osób)

Składniki:
  • Pęczek białych szparagów
  • 1 korzeń pietruszki
  • 2-3 średniej wielkości ziemniaki
  • 1 marchewka
  • 1 cebula
  • kawałek bulwy selera
  • 3 ząbki czosnku
  • liść laurowy, 3 ziarnka ziela angielskiego
  • liść świeżego lubczyku i selera (niekoniecznie, ale ja mam to zazwyczaj w ogródku i dodaję do każdej zupy, wzbogaca smak i aromat)
  • 250 ml śmietanki 12 % (1 szklanka)
  • 250 ml mleka (1 szklanka)
  • 750 ml wody (3 szklanki można więcej w zależności jaką konsystencję zupy chcemy uzyskać)
  • sporo koperku do przybrania zupy

Sposób wykonania:
. Obieramy dokładnie szparagi, odkrajamy główki i odkładamy na później, resztę kroimy na średnie kawałki. Obieramy ziemniaki, selera, pietruszkę, kroimy w kostkę. Marchewkę obieramy i zostawiamy w całości. Cebulę i czosnek drobno siekamy. Zagotowujemy wodę z dodatkiem liścia laurowego, ziela angielskiego i niecałej łyżki soli . Następnie wrzucamy do niej warzywa, ewentualnie liść lubczyku i selera, pokrojoną w kostkę cebulę i czosnek. Gdy warzywa zmiękną musimy wyłowić liść laurowy, ziele angielskie, lubczyk i liść selera, oraz marchewkę (nie chcemy, żeby popsuła nam kolor zupy). Zupę należy lekko przestudzić i następnie zmielić blenderem. Jeśli ktoś lubi czosnek (tak jak ja), to przed zmiksowaniem może dodać jeden przeciśnięty przez praskę ząbek. Szparagi mają to do siebie, że mogą mieć łykowate włókna, dlatego zupę najlepiej dodatkowo przetrzeć przez sito (ja go nie posiadam w mojej studenckiej kuchni, więc starałam się bardzo dokładnie obrać szparagi). Do zmiksowanej zupy dodajemy śmietanę i mleko, doprawiamy solą i pieprzem do smaku. (Sukces! Żadnego masła!)
*Zupę podajemy z ugotowanymi w całości główkami szparagów, posypaną świeżym koperkiem.
Smacznego!
*Do każdej zupy krem dobrze jest też zrobić grzanki, osobiście nie przepadam za tymi małymi pływającymi w zupie, wolę całe kromki chleba lub bułki skropić oliwą z oliwek, posypać ziołami (np prowansalskimi) i następnie przypiec w piekarniku na termoobiegu.

4 czerwca 2012

W roli głównej: Bakłażan ze szpinakiem



Do napisania pierwszego sensownego posta na tym blogu zbierałam się aż od trzeciego marca!
Stwierdziłam, że nie ma co dłużej zwlekać. Na dysku uzbierało się sporo zenitowych zdjęć moich potraw, wiec jedyną rzeczą, która powstrzymywała mnie od aktywnego blogowania było moje lenistwo. Ale już się poprawiam i postaram się wrzucać coś w miarę systematycznie.
Także zapraszam was do mojej kuchni :-)

Na początek:

Bakłażan zapiekany z ryżem, świeżym szpinakiem i serem.
(poziom trudności: średni)

Składniki dla 2 osób (albo bardzo łakomej jednej, np. takiej jak ja),:
  • 1 dorodny bakłażan
  • 100 g ryżu (jeden woreczek)
  • 1 cebula
  • 3 ząbki czosnku (ja daję zawszę trochę więcej)
  • 3 spore garście świeżego szpinaku
  • ok 150 g tartego żółtego sera
  • 1 kostka rosołowa
  • sól, pieprz, gałka muszkatołowa, oliwa do smażenia
Sposób przyrządzenia:

Ugotować ryż na sypko z kostką rosołową (jeżeli jest w woreczku, to rozcinamy woreczek i gotujemy bez niego, łatwiej możemy kontrolować kiedy ryż jest już dobry, nie rozgotowując go)
Bakłażan umyć, przekroić na pół i wydrążyć miąższ ze środka i pokroić go w kostkę. Cebulę i czosnek kroimy w drobną kosteczkę. Na patelnie z odrobiną oliwy wrzucamy najpierw cebulę, musi się zeszklić, następnie dodajemy drobno posiekany czosnek i chwilkę razem przesmażamy. Dodajemy pokrojony miąższ bakłażana i dusimy razem aż zacznie się lekko rozpadać, doprawiamy solą, pieprzem i gałką muszkatołową wg uznania.
W międzyczasie należy lekko oprószyć łódeczki bakłażana solą i pieprzem i wstawić do piekarnika na 6-7 min w 200 C, aby zmiękły.
Łączymy zawartość patelni z ugotowanym ryżem, świeżymi liśćmi szpinaku i połową sera i następnie (staramy się nie zjeść całego farszu) wypełniamy łódeczki bakłażana przygotowanym nadzieniem. Wierch posypujemy serem i zapiekamy ok 15 min w 200 C. Smacznego!
Tak przygotowane bakłażany mogą stanowić przystawkę do głównego dania lub lekką kolacją.



Ten przepis dołączył do akcji czas na szpinak

2 marca 2012

Kilka słów wstępu


Od kiedy pamiętam moją pasją zawsze było gotowanie.
Łączenie smaków, wymyślanie własnych potraw, mieszanie składników to wszystko działa na mnie odprężająco wręcz kojąco.
Pomysł z założeniem bloga kulinarnego chodził za mną już od dłuższego czasu. Ale zawsze coś mnie powstrzymywało, a to nie mam dobrego aparatu, a to kuchnia studencka jest zbyt prosta i uboga, żeby o niej pisać. Dziś jednak, gdy bezsenność daje mi się we znaki stwierdziłam że czas najwyższy.